Jeśli mieszkacie lub bywacie  w Warszawie, to przez ostatnich kilkanaście miesięcy byliście zewsząd atakowani przez plakaty promujące spektakl Mamma Mia. Na ulicy, w metrze, w tramwaju, w radiu i  w gazetach (czasem aż strach otworzyć lodówkę) – wszędzie uśmiechnięte twarze aktorów Romy przekonują, że jest to najlepszy musical, jaki można obecnie zobaczyć w naszym mieście. Musical napisała brytyjska scenarzystka, a po raz pierwszy wystawiono go w Prince Edward Theatre w Londynie. Po swoim sukcesie na West Endzie, musical został przetłumaczony na kilka języków i  wystawiony w kilkunastu krajach, teraz także w Polsce. Jeśli jesteście miłośnikami rozrywkowych programów telewizyjnych, to na pewno wiecie, że prawie wszystkie te programy są na licencjach zagranicznych. Tak było już w czasach randki w ciemno i Big Brothera. Tak jest i teraz w przypadku programów zapewniających, że każdy umie tańczyć i śpiewać. W czasach kiedy wszystko kopiujemy z zagranicy honoru polskich twórców broni teatr Rampa ze swoim musicalem Jeździec Burzy. Biograficzny spektakl o życiu i karierze Jima Morrisona autorstwa. Arkadiusza Jakubika (który na co dzień para się głównie aktorstwem, ale od czasu do czasu śpiewa w  rock and roll’owej grupie Dr Misio), grany jest z przerwami w teatrze na Targówku od 2000r. Jak przystało na polski teatr i polski spektakl - Jim Morrison śpiewa po polsku! Teksty zespołu The Doors przetłumaczyli m.in. Krzysztof Jaryczewski (niegdyś lider Oddziału Zamkniętego), Roman Kołakowski (który współpracował mi.in. z Kazikiem przy nagrywaniu płyt z piosenkami Kurta Weilla oraz z Voo Voo czy Justyną Steczkowską). A ponieważ nikt lepiej nie zrozumie muzyka rockowego niż inny muzyk, polskie teksty The Doors brzmią rockowo i przebojowo. Mocną stroną musicalu są także ponadczasowe przeboje The Doors grane na żywo przez zespół    Romualda  Kunikowskiego. Główną rolę w spektaklu od 16 lat gra Marcin Rychcik, który doskonale sprawdza się w roli gwiazdy rocka - do perfekcji opanował ruchy sceniczne Jima Morrisona, swobodnie porusza się na scenie i  między publicznością, zachęca widzów do wspólnego śpiewania. Ale spektakl to nie tylko muzyka. To także zmagania młodego muzyka z własnymi słabościami, wywarzanie kolejnych drzwi, by odnaleźć swoje miejsce w świecie i akceptację bliskich mu osób. Niezwykła wrażliwość poety w konfrontacji z bezwzględnym show biznesem i polityką państwa. Jeśli chcecie przenieść się w czasie do lat 60-tych i poczuć się jak na hippisowskiej imprezie, lub też  dokonać niemożliwego i wybrać się na koncert The Doors śpieszcie do Rampy. Zabierzcie ze sobą tatę, ciocię lub babcię, może się okazać, że macie w rodzinie prawdziwe dzieci kwiatów.