LABORATORIUM GITARY: Pochodzicie z Wrocławia, a jednak historia powstania zespołu jest związana z Warszawą.
Opowiedzcie o tym.
FRYDERYK: Z powstaniem naszego zespołu było tak... Wszyscy znamy się z liceum, i kiedyś pojechaliśmy na wycieczkę klasową do Warszawy, na Powązki. I właśnie na Powązkach rozmawialiśmy ja z Jimem o tym, co chcielibyśmy grać, że chcielibyśmy grać bez żadnych ograniczeń, że chcielibyśmy grać to co naprawdę lubimy.
JIM: powiedzieliśmy o tym naszemu koledze z klasy Michałowi, który gra na klawiszach. Oznajmiliśmy mu, że jest z nami w zespole. Potem spotkaliśmy Drygasa długowłosego trzecioklasistę, maturzystę ...
FRYDERYK: ... który wtedy jeszcze nie miał długich włosów :)
JIM: Wzięliśmy go na naszą próbę. Niestety zrezygnował po pierwszym koncercie (śmiech). Graliśmy z dwoma innymi perkusistami, ale po dwóch latach wrócił Drygas. I tak gramy razem aż do dziś.
LABORATORIUMGITARY: Paweł, co Cię skłoniło do powrotu?
PAWEŁ: Nie wiem (śmiech).
FRYDERYK: To nie był przypadek. Nagle Maciek spotkał Pawła...
PAWEŁ: Tak, nagle się spotkaliśmy. A mi się akurat rozpadł zespół, w którym wtedy grałem i postanowiłem spróbować jeszcze raz z Katedrą. I tak już zostało.
LABORATORIUM GITARY: Czy przed Katedrą graliście w innych zespołach?
FRYDERYK: Grałem w innych zespołach, ale katedra jest takim zespołem, w który włożyłem najwięcej energii. Razem gramy muzykę, którą najbardziej czuję, i świetnie się ze sobą dogadujemy i przyjacielsko i muzycznie. Mamy wspólne wizje i Katedra jest moją największą przygodą muzyczną.
PAWEŁ: Ja przed Katedrą miałem inne kapele, dwie albo trzy. Ale od około 2012r. zaczęło się granie na serio z Katedrą.
MICHAŁ: Jeśli chodzi o mnie to ja przed Katedrą śpiewałem w chórze chłopięcym. Wcześniej uczyłem się w szkole muzycznej trochę, ale prawdziwej muzyki nauczyłem się z Katedrą.
KASIA: Z Teresą śpiewałyśmy wcześniej solowo. Katedra to nasz pierwszy zespół.
TERESA: Próbowałam swoich sił w tzw. MDKach, ale to wszystko było krótkotrwałe.
LABORATORIUM GITARY: Skąd u was zamiłowanie do big beatu i hipisowskich dźwięków?
FRYDERYK: Zamiłowanie do big beatu wzięło sie u mnie od rodziców. I to nie tylko do big beatu, ale do całej muzyki lat 60 i 70. Mama mi puszczała płyty Beatles'ów, Hendrixa i od tego się zaczęła moja miłość do tej muzyki.
PAWEŁ: I chyba w przypadku każdego z nas było tak, że to była muzyka naszych rodziców i oni nam ją wpoili w procesie socjalizacji (śmiech).
MICHAŁ: Mój tato puszczał mi Floyd'ów i Yes'a i ja swoim dzieciom też będę puszczał Floyd'ów i Yes'a!
FRYDERYK: Ale Michał jeszcze nie ma dzieci.
MICHAŁ: Ale będę!
TERESA: Lubię big beat, bo jest prawdziwy. Jest autentyczny. Jest prosty. Nieprzekombinowany. I szczery.
LABORATORIUM GITARY: Gracie dużo koncertów. Który z dotychczas zagranych występów wspominacie najmilej?
MICHAŁ: Dla każdego jest to na pewno inny koncert. Czasem jest tak, że jak ktoś jest z koncertu zadowolony, to ktoś inny jest niezadowolony. Ale myślę, że najlepsze koncerty były u nas we Wrocławiu, bo mamy wspaniałą publikę.
PAWEŁ: Nasze piąte urodziny na przykład ...
MICHAŁ: Tak, piąte urodziny wspominamy wspaniale, atmosfera była wspaniała, nasi przyjaciele nie zawiedli, przyszło też mnóstwo ludzi, których nie znamy...
JIM: Tak, piąte urodziny, było super.
PAWEŁ: Generalnie tak jest, że z koncertu na koncert naszym najlepszym koncertem staje się nasz następny koncert. Ostatnio zagraliśmy fajny koncert z zespołem The White Kites, których pozdrawiamy!
MICHAŁ: Tak, to bardzo dobry zespół. A jeśli chodzi o nasze koncerty, to trudno je porównywać, każdy jest inny, więc po prostu na nie zapraszamy!
LABORATORIUM GITARY: Czy macie już grono własnych fanów?
FRYDERYK: Mamy
TERESA: Całe tłumy (śmiech).
JIM: Rodzina, znajomi... (śmiech).
MICHAŁ: Jeśli chodzi o Wrocław, to mamy swoich fanów, przychodzą na nasze koncerty, wspierają nas, słuchają naszej muzyki. A poza Wrocławiem też zdarzają się osoby które nas słuchają, i to jest bardzo miłe.
FRYDERYK: Poza Wrocławiem jest różne. Czasem ludzie są zdziwieni, że ktoś jeszcze gra taką muzykę. A czasem nas kojarzą, bo kiedyś wystąpiliśmy w telewizji, i ktoś to czasem pamięta.
LABORATORIUM GITARY: Jak wspominacie występ w Must Be The Music? Czy udział w telewizyjnym show sprawił, że staliście się rozpoznawalni? Czy to zmieniło jakoś wasze muzyczne życie?
TERESA: Występ w MUST Be The Music był moim i Kasi drugim albo trzecim występem z Katedrą. I dla nas był to taki trochę szok. Wcześniej nie miałyśmy żadnych zespołów, a tu nagle występy w telewizji. Było to ciekawe przeżycie, możliwość poznania tego wszystkiego od podszewki, sprawdzenia jak to wszystko wygląda - niekoniecznie fajnie (śmiech). Po programie dostaliśmy kilka dobrych propozycji, ale na dłuższą metę nie ma jakichś super efektów.
JIM: To było dwa lata temu. To miało jakiś oddźwięk. Dużo koncertów zagraliśmy wtedy w całej Polsce, co dla kapeli, która grała dotychczas głównie we Wrocławiu to było osiągnięcie. Ale nie zmienił nas ten program, jesteśmy nadal wierni swoim ideałom, gramy swoją muzę i jest ok.
PAWEŁ: Must Be The Music był jednym z konkursów, w których braliśmy udział, tylko większym, i więcej ludzi mogło nas zobaczyć i to było bardzo ważne. Przede wszystkim doświadczenie - to był profit dla nas. Wiele się nauczyliśmy mogąc brać udział w czymś takim. I to też zmotywowało nas do pracy nad naszym brzmieniem, nad naszymi utworami.
LABORATORIUM GITARY: Jakie macie plany płytowe?
KATEDRA: Bliskie!
MICHAŁ: Płyta będzie pod koniec września albo na początku października, dostępna w różnych sklepach, głównie internetowych. I oczywiście na naszych koncertach.
PAWEŁ: Planujemy zrobić mini trasę koncertową promującą nasz album. I na tym sie skupimy jesienią.
MICHAŁ: Album będzie jesienią wydany, będzie miał tytuł "Zapraszamy na łąki".
FRYDERYK: Już wiosną była premiera naszego singla "Zapraszamy na łąki". Niedługo premierę będzie miał nasz pierwszy profesjonalny teledysk do utworu "Kim jesteś?". Obejrzeć go będzie można pod koniec lipca.
LABORATORIUM GITARY: W 2011r. wasz kawałek znalazł się na płycie Mini Max wydanej przez Polskie Radio.
FRYDERYK: Tak, na płycie Mini Maxu, Pan Piotr Kaczkowski, legendarny dziennikarz, wytypował nasz kawałek "Kim jesteś?" do składanki numer 6 i w ostatnim czasie też zaprezentował w swoim programie dwa nasze utwory.
TERESA: A z tym jest związana dosyć ciekawa historia. Chłopcy pojechali do Warszawy...
MICHAŁ: ... Mieliśmy bardzo ambitne plany jeśli chodzi o ten dzień. Umówiliśmy się w Warszawie z pewną osobą, dla nas to było bardzo ekscytujące wydarzenie. Ale okazało się już w Warszawie, że ta osoba się rozchorowała i nie może się z nami spotkać. I wtedy Jim wpadł na świetny pomysł. Co zrobiłeś Jimie?
JIM: Stwierdziłem, że trzeba wykorzystać tę przestrzeń warszawską. Pojechaliśmy do Trójki, pomyśleliśmy, że może uda nam się spotkać jakiegoś dziennikarza. Wkręciliśmy się na zwiedzanie Trójki. W między czasie wzięliśmy udział w nagrywaniu audycji o tym, czym sie różni zajączek od króliczka, bo to było przed Wielkanocą. I nagle, idąc jakimś korytarzem usłyszeliśmy głos Piotra Kaczkowskiego. Więc wbiliśmy tam do niego. I mówimy, że jesteśmy zespół Katedra, że kiedyś daliśmy Panu płytę. Nawet skojarzył nas, ucieszył się, że nie wyjechaliśmy gdzieś. Daliśmy mu nasze nowe nagrania. I powiedział, że posłucha, że jak mu się spodoba, to puści. I efekt był tego taki, że po dwóch tygodniach w Mini Maxie powiedział, że zaznaczył sobie siedem z dwunastu naszych utworów z tego nadchodzącego longplay'a "Zapraszamy na łąki", a na antenie poleciały dwa kawałki "Wiosna i wino" i "Pieśń o świcie". I to dla nas wielka satysfakcja, że ktoś taki nas docenił.